wtorek, 14 marca 2017

Czy jestem uczennicą hogwartu? Czyli trochę o magii chemii.

W związku z wiadomościami, które dostaję chciałabym odpowiedzieć na pytanie, które często się w nich powiada, mianowicie:

Jak się uczę?

Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie była taka łatwa, bo myślałam, że nie mam jakiegoś schematu i że "samo jakoś wchodzi". Przy nauce zaczęłam zwracać uwagę na to co, jak oraz jak długo robię. I jednak je mam! Mam kilka punktów w czasie mojej nauki, które są dla mnie obowiązkowe i niezbędne. Dlatego zgodnie z waszą prośbą opowiem wam dziś o nauce mojej ukochanej chemii.

Chemia dla wielu może wydawać się czarną magią, a my pseudo chemicy, możemy poczuć się trochę jak na zajęciach u profesora Snape'a. Ci drudzy dodając NaCl do wody czują się wybranymi przez los do wielkiej misji, a Ci pierwsi wyglądają mniej więcej tak:


Oczywiście dodawanie proszku do płynu, płynu do płynu i gazu do płynu jest chyba najfajniejszą rzeczą na lekcjach chemii.

A teraz przejdźmy do rzeczy




Stosunek do przedmiotu:

Chemie lubiłam od zawsze. Od pierwszego spotkania z tym przedmiotem wiedziałam, że to jest coś czego lubię się uczyć i na czym mogłabym się oprzeć w przyszłości (mówiłam wam, że chciałam iść na mat-chem-ang, ale nie otwarli profilu?). W gimnazjum miałam dwie tróje cząstkowe z chemii, jedna z kartkówki z kwasów, a druga z jakiegoś sprawdzianu w pierwszej klasie. W 3 jechałam na samych piątkach i startowałam w konkursie kuratoryjnym.
Idąc do 2 klasy LO wiedziałam, że teraz zacznie się wreszcie prawdziwa chemia, to już nie miało być podrzędne ustalanie wartościowości i pisanie uproszczonych dysocjacji. Nie powiem bałam się trochu, ale to był strach połączony z ekscytacją. Po 1 połroczu nauki prawdziwej chemii, dalej mi się nie znudziła i nie obrzydła mi jak niektórym.

Jakie umiejętności pasuje posiadać?:

Teraz pewnie się zdziwiłeś/aś, że do nauki chemii pasuje mieć inne umiejętności niż sama nauka chemii co?
Muszę Cię zmartwić, do nauki chemii przydzą Ci się umiejętności szybkiego (choć szybkość to kwestia wprawy) łączenia faktów, logicznego myślenia i (tu mogę zmartwić niektórych) radzenie sobie z matematyką. Bez zrozumienia matematyki może Ci być ciężko wykonać dobrze zadanie. W chemii potrzebne jest logarytmowanie, posługiwanie się notacją wykładniczą, rozwiązywanie równań kwadratowych (czyli delta delta delta) i chociażby dodawanie i odejmowanie z którym też ludzie mają problemy.
Żeby nie było nie jest to zasada, że jak jesteś bezbadziejny z matmy, będziesz miał przekichane z chemii, ale jest to zależność w większości przypadków potwierdzona.

Z jakich książek/ zbiorów korzystam?

To pytanie również padło w kilku wiadomościach.
W mojej kolekcji książek do chemii posiadam:
>Podręczniki Nowej Ery "To jest chemia"
>Zbiór zadań z Nowej Ery "To jest chemia"
>Zbiór zadań Pazdro (granatowy)
>Zbiór zadań z Omegi Barbary Pac
>Zbiór zadań Witowskiego 1cz.

Który zbiór jest najlepszy moim zdaniem?

Średnio chcę się wypowiadać, bo żadnego z nich nie rozwiązałam do końca. Witowskiego mam od niedawna, z Pac mam zrobione kilka zadania, Pazdro robię na bieżąco, a zbiór NE mamy ze szkoły.
Poziomem trudności poszeregowałabym je następująco:
Witowski, Pazdro/NE, Pac

Jak wygląda moja nauka?

Na początek najważniejsze są podstawy, czyli teoria, w moim przypadku wystarczają mi szkolne notatki.
Najważniejsze wzory/ liczby itp zapisuję na różowych samoprzylepnych karteczkach i przylepiam je do ściany jad biurkiem (oczywiście wszystko jest w harmonii).
Potem zabieram się za zadania. Najpierw te łatwiejsze (Witowski), potem trudniejsze (Pazdro).
Zbioru z NE nie lubię, ale muszę go robić, bo mam z niego zadania domowe.
Jeżeli nie ogarniam zadań, wpisuję ich treść w Google i następne (podobne) zadania staram się rozwiązywać już bez pomocy wujka.
Do zadań mam założony zeszyt, aby nie gubić tych kartek.
Czasami robię też arkusze maturalne (oczywiście odliczając te działy, których nie miałam), żeby oswoić się z typem zadań.

Co robię, gdy już nie ogarniam?

Może was zaskoczę, a może nie, ale...
Posiłkuję się youtube. Łatwo można znaleźć filmiki tłumaczące dane zagadnienie:
×Darmowe korepetycje
Piszę do znajomych, którzy rozumieją dany temat lub też się zastanawiają.
Pytam nauczyciela. To nic strasznego, przecież oni od tego są, żeby wytłumaczyć nam dane zagadnienie/ zadanie/ teorię.
Pytam wszechwiedzącego Internetu. Tutaj ostrożnie, żeby bezmyślnie nie przepisywać, a myśleć.

Jak porządkuję materiały?

Bardzo ważną rzeczą jest, żeby nie pogubić się w papierach.
Na rozwiązywanie zadań dobrze poświęcić sobie jakiś zeszyt, żeby potem móc je lepiej znaleźć. Zadania podpisywać np. Pazdro 264/str 30
Polecam założyć sobie segregator (albo skoroszyt jeśli nie masz aż tak dużo papierów) i porządkować wszystkie kartki z zadaniami jakie nam wpadną w łapki działami (lub innym systemem tu dowolność autora).
Osobiście nie lubię teczek, bo nigdy nie wiem co w nich mam i ciężko mi się w nich odnaleźć. Segregatory i skoroszyty są o wiele wygodniejsze.

Jak robię notatki?

A tu was może zaskoczę, bo ich sama nie robię. Mam na tyle fajne i czytelne notatki ze szkoły, że aż żal byłoby mi ich nie używać.

Jaki jest mój schemat? 

W sporym skrócie
1. Oczyszczam biurko z niepotrzebnych przedmiotów
2. Wyciągam książki i przyżądy (kalkulator, długopisy, ołówki, zegarek), które przydadzą mi się w trakcie nauki 
3. Wyłączam Internet i odkładam telefon z daleka od siebie
4. Powtarzam teorię z danego zagadnienia
  4.1. Z zeszytu
  4.2. Czasem z podręcznika
  4.3. Jeżeli czegoś nie rozumiem, to:
       a) Piszę do koleżanki/ kolegi
       b) sprawdzam w Internecie* (tu w większości youtube lub fajne notatki znalezione w Internecie)
5. Robię proste zdania na rozgrzewkę (u mnie Witowski)
6. Przechodzę do trudniejszych zadań (u mnie Pazdro) i nie pomijam żadnego
7. Co jakiś czas robię przerwy na zrobienie herbaty/ spiłowanie paznokci/ pogranie na ukulele (nie trwają one zbyt długo, aby nie wypaść z naukowego rytmu)
8. Wracam do nauki
9. Najdłużej uczę się do północy, potem mój mózg już nie przyjmuje nowych dawek informacji, a nawet jeśli jestem w stanie robić zadania, to jest to w o wiele wolniejszym tempie niż np o godzinie 17
10. Jestem systematyczna, staram się codziennie zrobić przysłowiowe COŚ

Czy  rozszerzona chemia jest trudna do przejścia?

Pytanie, które nie jeden raz zostało mi zadane, najczęściej pytającymi są gimnazjaliści, albo pre-biolchemy z I klasy LO.
Kąt widzenia zależy od kątu patrzenia.
Jeżeli lubisz chemię, to będziesz się jej uczyć
Jeżeli chcesz polubić chemię, to będziesz się jej uczyć.
Jeżeli nie lubisz chemii, ale chcesz napisać dobrze maturę i jesteś zdeterminowany, to BĘDZIESZ SIĘ JEJ UCZYĆ
.
.
Jeżeli nie lubisz chemii, nie rozumiesz jej i nie chcesz nawet spróbować jej zrozumieć, to nie wchodź w to bagno. Mam w klasie wiele osób, które poszły na biol-chem, ponieważ lubią biologie i chcą tylko ją zdawać na maturze. Owszem można tak zrobić, ale po co? Chemia nie jest byle jakim przedmiotem rozszerzonym (za jaki niektórzy postrzegają angielski). Żeby napisać dobrze maturkę (hipokrytka maturę ma za rok, a już o niej pisze pff), to musisz ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. W gimnazjum uwielbiałam chemię nieorganiczną, matematyczna strona mnie lekko przerażała, a dla organicznej byłam neutralna. Jak na razie radzę sobie całkiem dobrze, nie mam 1, 2, moja najgorsza ocena to 3. Choć to nie oceny są wyznacznikiem naszej wiedzy, to jednak dzięki nim widzimy nasze postępy. Widzimy ewolucję z 333 na 3454534, a potem to w ogóle na 4555455 :D

Reasumując, chemia jest moim ulubionym przedmiotem szkolnym. Powyżej przedstawiłam fragment mojego zdania na temat tej pięknej dziedziny nauk ścisłych, nie wszyscy muszą się zgadzać z moją opinią, choć myślę, że to co napisałam ma charakter uniwersalny.

W najbliższym czasie postaram się dodać tu zdjęcia i dodać analogiczny post z biologii. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Plan 18-22 XII 2017

Chemia: arkusz OKE Poznań (jeden/dwa) 20 stron z Pac - dokończyć wiązania Kosztołowicz - Aminy i amidy Kinetyka - zadania łopatologiczn...