środa, 10 sierpnia 2016

Sen podróże sen

Wiecie jak to jest kiedy możesz zmarnować pól wakacji śpiąc do 12 codziennie?
.
.

.
Ja też nie.
Od zakończenia roku minęło już sporo czasu, a ja dalej niewyspana (a podobno wakacje są od wypoczynku). Moje niewyspanie spowodowane jest dość częstymi wyjazdami i nie tylko. Chciałabym wam trochę opisać miejsca, w których dano mi być.
Zakopane
Nie lubię tego miasta. Jest cholernie zatłoczone, niektórzy 'górole' to istna chamota, a "czyste górskie powietrze" jest super (Zakopane jest chyba 3 miastem w Polsce, pod względem zanieczyszczonego powietrza). Pojechaliśmy nad morskie oko, o godzinie 8:40 dwa parkingi były załadowane i trzebabyło iść dodatkowe kilka kilometrów. Gubałówka była istnym koszmarem, było tyle ludzi, że ledwo można było zrobić sensowne zdjęcie (głowy i nie tylko w kadrze). Zakopne jest fajne w zimie, w sezonie narciarskim oraz w ciepłe nie-wakacyjne dni.
Sandomierz
Nie sądziłam, że miasto ojca Mateusza jest takie hym... urocze. Jest stosunkowo mało turystów, rynek robi wrażenie, a rejs po Wiśle jest dość fajną atrakcją turystyczną. Najlepsza i tak była zbrojowna, gdzie można ubrać na siebie wszystkooo. Z kuzynką poprzebierałyśmy się za Lady Makbet i Julie od Romea.
Byłam w tym ładnym miasteczku pierwszy raz, ale mam nadzieję, że nie ostatni.
Krynica Zdrój
Bywam tam średnio 3 razy w roku, ale tym razem nie szłam w Beskid. Wyjechaliśmy na Jaworzynę, z której widoki są naprawdę cudowe. Góra Parkowa niech się schowa.
Ogólnie jeżeli ktoś tam nie był to polecam, a ważnym punktem programu są najlepsze lody gałkowe w okolicy.
Częstochowa
Tak mi się tam nie chciało jechać, serio.
Widok z wieży jest super, widać całe hym... otoczenie xd. Wiadomo święte miejsce itd, ale jak na taką ilość turystów/pielgrzymów mają słabą baze, zbyt dużo pierdołów (pamiątek).
Kościół ładny no, duma z narodu.
Kraków
"Kraków jeszcze nigdy tak jak dziś, nie miał w sobie takiej siły"
Słowa Grechuty pięknie opisują to miasto. Ze szczerego serca mogę powiedzieć, że uwielbiam Kraków. Pomimo tego, że "dla serca nieszczególne tu powietrze", to i tak jego klimat jest niezastąpiony. Stare kamienice, niektóre nawet cholernie zaniedbane i tak są wspaniałe. Mam do krk rzut beretem, dlatego bywam tam średnio 2 razy w miesiącu, ale to miasto mi się nie nudzi.
Co do Krakowa mogę dorzucić, że podczas ŚDM to miasto tętniło życiem 24/7 jeszcze bardziej niż zwykle. Wszyscy byli dla siebie mili, uśmiechali się do siebie, przybijali sobie piątki na ulicach. Najlepsze były "party tramwaje", jak to ktoś znajomy określił, zawsze ktoś w tramwaju śpiewał, a najwięcej chyba Włosi i Hiszpanie. Ogólnie bardzo pozytywny czas w moim życiu i na pewno będę wszystko super wspominać. Kto nie pojechał, bo się bał ten naprawdę dużo stracił.
Warszawa
Tutaj zaczyna się ciekawa historia.
Tak naprawdę nigdy nie lubiłam Warszawy, było to dla mnie miasto pośpiechu i hałasu. Średnio lubiłam tamtejsze 'zabytki', bo wiedziałam, że one są tylko dobrą kopią przedwojennych.
Tym razem zobaczyłam Warszawe z troche innego punktu widzenia, pojechałam tam pociągiem i poruszałam się po mieście komunikacją miejską, zobaczyłam życie w niej trochę od środka. Podziwiałam to, jak metro może ułatwić poruszanie się po mieście, podobała mi się łatwość dotarcia gdziekolwiek. Polubiłam to "zielone miasto" chyba najbardziej za ogrody na bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, mało osób wie o tym miejscu, ale serio warto poświęcić godzine albo dwie na to miejsce.
Dotychczas nawet nie dopuszczałam do siebie myśli, żeby studiować/mieszkać w Warszawie, teraz Wawa jest na mojej liście.
Chyba się w niej zakochałam.
Wrocław
Miasto spotkań.
Miasto, w którym zakochał się prawie każdy, kto je odwiedził.
Miasto, o którym dużo się mówi/pisze.
Dla mnie szau nie ma.
Nie rozumiem czym wszyscy się zachwycają, prawda miasto jest ładne, zadbane, ale
No właśnie ale
Nie ma tu nic specjalnego
Zawiodłam się słynnym Wrocławskim rynkiem... To tylko kilka kolorowych kamienic i kiczowata fontanna.
Zawiodłam się 'Ogrodami japońskimi', które przypominają ogródki moich sąsiadów.
Nawet artyści na rynku to tragedia, dwóch chłopaków cholernie kaleczyło Nirvane...
Tylu bezdomych ilu tuła się po Wrocku nie widziałam ani w Krk, ani w Wawie (dobijający widok...)
Podobały mi się tylko budynki uniwersytetów. Mieszkałam niedaleko Uniwersytetu Przyrodniczego i codziennie przechodziłam obok głównego budynku, bardzo ładny z zewnątrz, a przez przeszklone ściany było widać trochę środka, który również prezentuje się dobrze. Politechnika ma piękne bluzy (tak ma fajne bluzy, tak), mieszkałam w hostelu, który normalnie jest akademikiem PWr i recepcjonista miał ową bluzę czasmi ubraną. Sama polibuda ma ładne budynki i fajną kolejkę gondolową nad Odrą.
Najważniejszy dla mnie, mianowicie UMed ma urocze budynki klinik, niektóre nawet porośnięte bluszczem/winobluszczem (idk nie miałam okazji się przypatrzyć), budynki robią spore wrażenie.
Sam Wrocław jakoś mnie nie zachwycił, choć ludzie, których miałam okazje tam spotkać byli dość mili, dlatego moja opinia o ludziach z Wrocławia pozostaje pozytywna.
Moje podróże chyba się zakończą jak na te wakacje. Nauczyciele z LO mówili, że będą to najlepsze wakacje naszego życia i chyba mieli rację. Teraz pozostaje mi korzystanie z miejscowego życia towarzyskiego i cieszenie się chwilą.
Ledwo się zaczęły, a już się kończą. Zostało 21 dni.
I w podsumowaniu, już wiecie czemu nie było mnie tu dość sporo, przepraszam i obiecuję poprawę i proszę was o ogólne zrozumienie. Nie miałam zbytniej weny do pisania, może to też przez brak wysypiania się do 12.

2 komentarze:

  1. Widzę, że nie próżnowałaś w wakacje. A z tego, co widzę, mamy całkowicie odmienne zdania o trzech polskich kolosach - Kraków mi się już strasznie przejadł i nawet, jakbym się na CMUJ dostała (a brakowało niewiele), nie wybrałabym studiów tam. Jest... jakiś taki przereklamowany. Warszawa zaś jest w dalszym ciągu dla mnie zbyt tłoczna, zbyt głośna, zbyt "zachodnia" i może brzmi to okropnie stereotypowo, ale sposób bycia znacznej części warszawiaków... ilekroć tam bywam, czuję się obserwowana i oceniana. Nie odnalazłabym się tam, nawet jeśli ludzie z WUMu byli jak najbardziej normalni. Za to podoba mi się Wrocław i chyba autentycznie się w nim zakochałam. Też na początku nie wiedziałam, o co cały ten szum, ale gdy miałam okazję już kilka razy odwiedzić to miasto, zaczęłam dostrzegać te drobne różnice. Jakoś... zadbane jest to miejsce. Nie ma takiego PRLowskiego kiczu (choć miejscami się zdarza), a w nocy nawet nie strach wyjść na ulicę. Chętnie tam jeszcze wrócę!
    Trzymam kciuki w nowym roku szkolnym! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! ;)
      Co do spokoju na ulicach i poczucia bezpieczeństwa wieczorem chylę czoła, po Krakowie albo Warszawie w życiu nie zdecydowałabym się na samotny powrót do domu (we Wrocławiu ludzie są przyjaźni, więc może nie jest z tym źle ;D)

      Usuń

Plan 18-22 XII 2017

Chemia: arkusz OKE Poznań (jeden/dwa) 20 stron z Pac - dokończyć wiązania Kosztołowicz - Aminy i amidy Kinetyka - zadania łopatologiczn...